– „Roving woman” to film niejednoznaczny i w pewien sposób będący wyzwaniem dla naszej inteligencji – pisze nasz recenzent, który oglądał festiwalową propozycję wyprodukowaną przez Wima Wendersa. To jeden z dziewięciu filmów fabularnych średniometrażowych i pełnometrażowych, które walczą w tegorocznym konkursie

Film „Roving woman” Michała Chmielewskiego postał na podstawie scenariusza, który reżyser napisał wspólnie z Leną Górą. To historia o naiwności i ucieczce od rzeczywistości tocząca się w dwóch światach – rzeczywistym i wewnętrznym głównej bohaterki Sary (Lena Góra). W tym pierwszym kobieta przegrywa na każdym kroku. Drugi jest projekcją jej pragnień a przede wszystkim chęci spełnienia w sferze uczuć.

W prosty i beznamiętny sposób ukazane zostaje jej odtrącenie przez najbliższe osoby. Nie znamy przyczyn tej sytuacji, widzimy tylko fakty. Sama Sara jest osobą trudną i naiwną. Nie widać by specjalnie zastanawiała się nad konsekwencjami, impulsywnie realizując swoje pomysły, co też może być powodem tego, jak traktują ją inni.

Ludzie ukazani w filmie są totalnie samotni, co więcej nie potrafią – a nawet twierdzą, że nie chcą żyć w związkach z innymi.

W tej rzeczywistości Sara coraz głębiej zanurza się w swój zmyślony świat, nieoczekiwanie odnajdując pożywkę dla swoich fantazji w notatkach nieznanego mężczyzny znalezionych w samochodzie, który kradnie na stacji benzynowej.

Tu rozpoczyna się jej główna ucieczka i droga, której końca już jako widzowie nie zobaczymy i nie odgadniemy…

Film, moim zdaniem wbrew pozorom trudny, bo niejednoznaczny. W pewien sposób jest wyzwaniem dla naszej inteligencji. Nie tylko intelektualnej ale i emocjonalnej. Nie wystarczy zamknąć go stwierdzeniem: “dumb, delusional girl”.

Good luck, Sarah!

Piotr Serwicki

Podziel się ze znajomymi