„Dom pełny światła”, który nakręcił Rouhollah Hejazi to pierwszy film pełnometrażowy na Lubelskim Festiwalu Filmowym poświęcony w całości perspektywie męskiej. Widz znajduje się w głowie wrażliwego, ale nieporadnego artysty, który musi zdecydować, kim tak naprawdę pragnie być – pisze Alicja Magdziak z Grupy Medialnej LFF
Roshan to niespełniony czterdziestoletni już mężczyzna, któremu nie powiodło się w zawodzie aktora. Nie potrafi utrzymać ani siebie, ani rodziny. Zrozpaczona żona zarzuca mu nawet brak seksu. Można stwierdzić, że głównemu bohaterowi nie udało się odegrać żadnej roli narzuconej przez patriarchalne społeczeństwo.
Rouhollah Hejazi połączył w swoim filmie mnóstwo wątków. Na pierwszy plan wysuwa się archetypowa postać Piotrusia Pana. Następnie mamy ukazaną wzruszającą relację ojciec-córka, która w kinematografii czy literaturze nie jest wcale częsta. Uważam, że częściej możemy zaobserwować więzy synowsko-ojcowskich.
„Dom pełny światła” to również film społeczny. Reżyser przedstawił przekleństwo patodeweloperki, zjawiska dobrze znanego, jak się okazuje, nie tylko w Europie. W końcu mamy do czynienia z problemem samobójstwa, dziś tak powszechnym, szczególnie wśród mężczyzn. Osią fabuły jest postać Roshana, która spaja te wszystkie problemy.
Roshan z jednej strony może budzić współczucie, a z drugiej politowanie. Roshan to „ciapa” oraz „Piotruś Pan” – tak określił głównego bohatera jeden z widzów środowego seansu. Kogoś innego zaskoczyła przyjęta narracja:
– Jestem zaintrygowany tym, że zobaczyłem film o słabym mężczyźnie. Na ogół z tego kręgu kulturowego mężczyźni są silni, brutalni, a kobiety robią za ofiary przemocy. […] W sytuacjach decydujących [Roshan] nie zachowuje się jak mężczyzna.
Rouhollah Hejazi rzeczywiście ukazał na ekranie słabego mężczyznę, „Piotrusia Pana”, „przerośnięte dziecko”, jak nazwa go żona. Należy przy tym podkreślić, że obraz ten nie został, na szczęście, sparodiowany. „Dom pełny światła” przedstawia ludzką tragedię, człowieka bezsilnego wobec systemu (patodeweloperka). Główny bohater w pewnym momencie traci jakąkolwiek nadzieję na poprawę sytuacji i rozważa najgorsze rozwiązanie – pozbawienie się życia.
Jego ostatnim światłem życia pozostaje kilkuletnia córka, z którą radzi sobie o wiele lepiej niż z dorosłą, dojrzałą żoną.
Reżyser nie daje nam prostego rozwiązania. Sami musimy dopowiedzieć sobie zakończenie historii. Film jakby balansuje między tym, co świadome, a tym, co podświadome w psychice głównego bohatera. Nie do końca wiemy, kiedy Roshan sobie coś wyobraża. Znajdujemy się w głowie wrażliwego, ale nieporadnego artysty, który musi zdecydować, kim tak naprawdę pragnie być.
Alicja Magdziak