Jak opowiedzieć historię, która nie rozmyje się w umyśle widza zaraz po jej obejrzeniu? – Na to pytanie zdecydowanie znają odpowiedź: Vasco Saltão, Douwe Dijkstra i Geordy Couturiau – uważa nasz recenzent, który ma wrażenie, że jedna z obejrzanych historii rozrywa serca i zostawia widzów z ogniem. Filmy wymienionych reżyserów prezentowano na Lubelskim Festiwalu Filmowym w konkursowym bloku Fokus: Pomysł cz. 1.
Blok rozpoczął film „Heitor Bezimienny” z 2022 roku, wyreżyserowany przez Vasco Saltão z Portugalii. To właśnie ten obraz rozpoczął falę emocji, która wzbierała wraz z każdym kolejnym tytułem przedstawionym w tym zestawie.
Zaczynamy spokojnie, od szumu morza, który zachwyca swym majestatycznym obrazem, lądując w świecie, który jest nam zupełnie odległy, bowiem teleportujemy się do XVI-wiecznej Portugalii. Spotykając naszego głównego bohatera, dowiadujemy się, że jest on skazany na niekończącą się wartę morza w oczekiwaniu na powrót króla Sebastiana. To właśnie on ma powiadomić o jego powrocie poprzez znaki dymne. Problem pojawia się, gdy pewnego dnia Heitor opuszcza wartę zmartwiony nagłym zniknięciem towarzyszącego mu osiołka. Ten kluczowy moment wywraca całą historię do góry nogami, bo to wtedy linia czasowa zupełnie się zaciera, przenosząc nas do świata współczesnego.
„Heitor Bezimienny” żongluje formą, balansując w tym samym czasie pomiędzy komedią, dramatem a filmem historycznym. Nie zachwyca na początku, ale potrafi zaskoczyć i namieszać widzowi w głowie. Czasami narracja jest tak nawarstwiona, że trudno za nią nadążyć. To niepozorność i złożoność sprawiają, że film zapada w pamięć.
„Sekunda w małych frankach”, w reżyserii Douwe Dijkstra podobnie jak „Heitor Bezimienny” zachwyca swą formą, bo czy nie jest czymś niezwykłym słuchać historii, które opowiadane są poprzez pieniądze?
Film opowiada o kolekcjonerze franków szwajcarskich z każdego roku, od kiedy moneta jest w obiegu. Poprzez wybrane monety przedstawia historię innych ludzi, kraju czy też symbolu, jakim są pieniądze. To film refleksyjny, zabawny, ale i zaskakujący.
Kulminacją bloku filmowego był francuski film „Lucienne w świecie bez samotności” wyreżyserowany przez Geordy Couturiau, przedstawiający dystopijną wizje społeczeństwa, w którym każdy człowiek ma swojego bliźniaka, który równolegle z nim doświadcza te same emocje, to samo cierpienie i ma te same potrzeby.
Każdy element układanki musi się zgadzać, nawet jeśli chodzi o miłość czy jej brak. Nie jest dozwolone czy społecznie akceptowalne, aby oddzielić się od swojego brata czy siostry, dlatego wszystko musi iść w parze. Jednak w przypadku naszej głównej bohaterki zachodzi dysonans pomiędzy jej odczuciami a jej siostry. Na początku filmu dochodzi do zerwania pomiędzy dotychczasowymi partnerami sióstr. Jedna Lucienne nadal kocha Paula a Paul kocha ją, jednak ze względu na to, że druga połowa nie dzieli już tego uczucia dochodzi do rozstania. Jedna siostra nie może mieć tego czego nie ma druga. Mimo obowiązujących zasad Lucienne nie może pogodzić się ze stratą i potajemnie nadal widuje się z Paulem. Niestety konsekwencje mrożą krew żyłach.
„Lucienne w świecie bez samotności” (na zdjęciu) jest świetnym przykładem, jak rozciągnięcie pewnych pojęć popycha nas do zupełnie nowych refleksji. Czy świat bez samotności jest czymś pozytywnym? Co definiuje nas jako ludzi? Te i wiele innych pytań nasuwa się po obejrzeniu tego filmu. To historia zdecydowanie dla tych, którzy lubią w filmach emocje, bo obrazy zaprezentowane w tych filmach przechodzą przez smutek, strach, a nawet wstręt. To jeden z tych filmów, które zostawią ślad na dłużej, bo historia Lucienne rozrywa serca i zostawia nas z ogniem.
Kamil Janas