„Idealna noc” – film, który eksploruje skomplikowane emocje. Wprowadza widza w intymny świat dwojga ludzi starających się znaleźć równowagę między miłością a brakiem stabilizacji emocjonalnej i toksycznym przywiązaniem. Trwał zaledwie 19 minut ale sprawił, że po seansie wyszłam zmęczona – pisze Agnieszka Pieczonka z Grupy Medialnej LFF o krótkim metrażu, który nakręcił Angelo Raaijmakers.
Krótki metraż stanowi pewnego rodzaju wyzwanie dla reżyserów. Jak w kilku, bądź kilkunastu minutach przedstawić kompletną historię, która wciągnie widza i być może pozostawi po sobie ślad na dłużej? Okazuje się to szczególnie trudne, jeśli tematem są emocje. O nich można by było rozmawiać godzinami, co i tak nie dawałoby gwarancji na wyczerpanie tematu.
Angelo Raaijmakers – twórca filmu „Idealna Noc”, który został zaprezentowany w niedzielę na Lubelskim Festiwalu Filmowym postawił sobie trudne zadanie. Niderlandzki reżyser zdecydował się na pokazanie złożonej relacji współzależnej dwojga ludzi. Z pozoru niczym nie wyróżniający się związek zmienia się diametralnie. Krzyk, płacz, by wreszcie odetchnąć, poczuć spokój, a po chwili śmiać się, całować – w tym mieszkaniu stało się to pewnego rodzaju normą, nieustannie powtarzającym się cyklem. A odpowiedzią na ten brak stabilizacji emocjonalnej była przemoc fizyczna.
Historia zaczęła się niewinnie – od świętowania awansu na oficera i przygotowywania ciasta na kolację z rodzicami.
Po czym widzom zaserwowano kilkanaście minut ciężkich, nieprzepracowanych emocji, z którymi sami bohaterowie nie potrafili sobie poradzić. Dynamiczne zmiany nastroju partnerki – Lunn, od złości do czułości, przeciwstawione stoickiemu opanowaniu mężczyzny, który próbował nie eskalować konfliktu, trwały przez znaczną część filmu, stopniowo odsłaniając głębsze napięcia w ich relacji.
Mężczyzna, być może próbując załagodzić sytuację, a być może wyrażając szczere uczucia, powiedział, że nie odejdzie, ponieważ ją kocha, na co partnerka odpowiedziała – Jesteś ze mną, bo tak Ci lepiej.
W relacjach współzależnych często pojawia się mechanizm oparty na potrzebie poczucia bezpieczeństwa lub lęku przed zmianą, który sprawia, że trudno podjąć decyzję o zakończeniu relacji, nawet gdy staje się ona toksyczna. To było myślą z jaką zostawił widzów reżyser.
Film stworzył bolesny rytm powrotów do harmonii, co w moim odczuciu wzmocnił jego intymny charakter. Atmosfera, jaką wykreował reżyser była gęsta i pełna napięć. Natomiast w warstwie wizualnej produkcja skupiła się na minimalizmie formy i skierowała uwagę widza na relacje. Film cechowały wąskie kadry i operowanie detalem, co potęgowało intymność przedstawianej historii.
„Idealna noc” jest filmem, który eksploruje skomplikowane emocje, wprowadzając widza w intymny świat dwojga ludzi starających się znaleźć równowagę między miłością, a brakiem stabilizacji emocjonalnej z jednej strony i toksycznym przywiązaniem z drugiej.
Trwał zaledwie 19 minut ale sprawił, że po seansie wyszłam zmęczona. Nie z powodu ciężkiego dnia a przez to z jakim ładunkiem emocji mnie zostawił. Obrazki wymierzonych policzków, bójki na dywanie czy rzucanie ciastem na pewno zostaną ze mną na jakiś czas. I wydaje mi się, że chyba o to właśnie chodziło.
Agnieszka Pieczonka