Na każdym kroku słyszymy, że marzenia się spełniają. Jesteśmy w stanie osiągnąć wszystko, jeśli tylko ciężko pracujemy i mamy odrobinę wiary we własne możliwości. Te dwa warunki potrafią zdziałać cuda. Co robić, gdy je spełniamy, lecz inni ludzie stanowią przeszkodę?
Główny bohater Najlepszej orkiestry na świecie pragnie zostać kontrabasistą w Operze Wiedeńskiej. Mimo przeciwności losu oraz niewielkiej postury nie poddaje się i chce spełnić swoje marzenie. Jego muzyka jest piękna, wywołuje ogromne emocje, wprowadza nową energię w jury. Problem pojawia się, gdy komisja poznaje prawdziwe oblicze Ingberta. Jego wygląd zmienia wszystko, ponieważ jest…. skarpetką – tego nie są w stanie zaakceptować.
Henning Backhous pokazuje, że przez lata nic się nie zmieniło. W XXI wieku światem wciąż rządzi dyskryminacja. Metafora jest jednoznaczna – nadal boimy się odmienności i nie chcemy, by w jakikolwiek sposób ingerowała w przestrzeń, którą już dobrze znamy.
Reżyser prezentuje nam film dobitnie pokazujący współczesne relacje wśród ludzi. Nie ma miejsca na przyjaźń czy akceptację. Nie chcemy pomagać innym, nawet będąc w takiej samej sytuacji, by nie narazić swojego stanowiska, by nie zostać odrzuconym przez środowisko. Dyrektor Opery Wiedeńskiej również jest skarpetką, lecz kpi z Ingberta, a nawet oburza się, gdy bohater porównuje go do siebie.
Sceny na początku bawią, wydają się absurdalne, gdy muzykiem okazuje się pacynka w postaci skarpety. Z każdą kolejną minutą jednak ton staje się poważniejszy. Krótki metraż ostatecznie wywołuje wśród widzów głębokie refleksje dotyczące obecnie panującej tolerancji, która niekiedy stanowi jedynie puste hasło.
Agnieszka Nowicka