Horror nieoczywisty – „Cone”, reż. Sebastien Auger

Zastanawiałeś się kiedyś, jak zareagować, gdy jadąc samochodem, potrącisz pachołek drogowy? Co jeżeli po oględzinach okazałoby się, że ofiara ucierpiała? A jeżeli obrażenia byłyby na tyle lekkie, że do powrotu poszkodowanego do pełni sił wystarczyłoby kilka ruchów pędzla i silikonowa farba, ale żadna lokalna budowa nie chciałaby przyjąć nieoznakowanego, szwajcarskiego pachołka? Bo przecież, po dokładnym zmierzeniu białych i pomarańczowych pól, określiłbyś jej narodowość. Prawda?

Opisane perypetie Michela, bohatera filmu „Cone”, zdają się być niezwykle niecodzienne, zwłaszcza, że jest on cichym, zatroskanym mężczyzną, o którym wiemy jedynie tyle, co udało nam się odczytać ze ścian jego pokoju. Gdy pod kołami bohatera ląduje niepozorne drogowe oznaczenie, trudno spodziewać się, że za jego przyczyną będzie musiał zmierzyć się sam ze sobą.

Francuska produkcja od pierwszej do ostatniej minuty utrzymuje widza w atmosferze niepokoju. Dodatkowo potęguje to musicalowa formuła i doskonała obsada – zarówno piosenki, jak i aktorzy, prędzej przywodzą nam na myśl historię chłopca, który szuka rozwiązania dla dziecięcej zagadki, niż karkołomną przeprawę przez labirynty psychiki postawionego w obliczu tragedii młodego mężczyzny. W tej ciekawej mieszance gatunków, niezwykłej konwencji i dynamicznej akcji, kamera ani na minutę nie gubi tempa, serwując nam prawdziwą estetyczną ucztę. Za każdym z kadrów czai się nieoczywisty rodzaj strachu.

Reżyser Sebastien Auger umiejętnie łączy grozę z abstrakcją. Przy pomocy symboli i metafor po mistrzowsku angażuje widza w tragedię swojego bohatera. To sprawia, że po zakończeniu seansu, film został ze mną na długo.

 

Karolina Nurzyńska

Podziel się ze znajomymi